Historia
O KAMIENICY
Wyjątkowości murów kamienicy strzeże święty Florian, opiekun najbardziej wymagających profesji – bo tych związanych z ogniem. Nie bez znaczenia jest sąsiedztwo jednej z najstarszych w Europie jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej. Św. Florian najczęściej obrazowany w rzymskim stroju, z naczyniem napełnionym wodą – w pełnej gotowości do gaszenia pożaru. Pod tą specjalną kuratelą Kamienica jawi się miejscem idealnym do pracy, ponieważ pod pożary na polu biznesowym występują w niej równie rzadko jak te wymagające wody.
Kamienica św. Floriana w swych murach skrywa mnóstwo emocji i tajemnicę. Od wieków towarzyszy jej opowieść, która prowadzi przez meandry jej przeszłości.
Oto legenda o Hanuszowej Kamienicy.
Mili moi posłuchajcie legendy o ludziach, których losy były bardzo blisko splecione z murami tej kamienicy. Do obecnej pory niewiele zostało z jej pierwotnego kształtu, może jedynie piwnice pamiętają, co się wtedy wydarzyło…
Dawnymi to było czasy, był przecie rok 1363, rok, w którym miłościwie panujący król Kazimierz Wielki godny jego imienia zjazd w Krakowie urządzić nakazał. Zdążały więc do Krakowa na ów zjazd poselstwa znakomite, a bogate. Podążał do Krakowa i sam cesarz Karol IV, aby swoją personą zjazd najznamienitszych uświetnić. Orszak cesarza Karola już w Olkuszu był witany przez starostów krakowskich, w których to asyście cesarz do samego Krakowa miał podążać. W Olkuszu goście mieli zabawić noc jedną, bo konie zdrożone były, a i ludzie chwili wypoczynku chcieli zażyć. Na głównym olkuskim placu zebrała się gawiedź, coby na orszak popatrzeć i samego cesarza ujrzeć. A było tego patrzenia, oj było! Orszak cały aż pstrzył się rozmaitością strojów, bogactwem żupanów, wspaniałością końskich rzędów.
Na cały ten zgiełk nie mogła się napatrzeć i swych ślicznych oczek nacieszyć pewna młoda dzieweczka. Oczka miała turkusikowe, a ciekawe, złote kędziorki okalały kształtną główkę, a cała wydawała się ustrugana niczym kukiełka. Była to Dorotka, córka rajcy olkuskiego Mikołaja Albranda, cieszącego się powszechnie wielką estymą. Dorotka wielce miłowała swego ojca, miłowała również Janka – pomocnika złotnika olkuskiego – Macieja. Albrand był nieprzychylny wobec tych amorów, chciał bowiem, aby jego córka żoną jakiegoś szlachcica albo innego zasobnego człeka została. Mariażu Dorotki z Janem Albrand nie chciał pobłogosławić.
Spozierającą przez okno ślicznotkę dostrzegł jeden z przybyszów, imć Ruprecht von Herrenberg, stanu rycerskiego. „Nie dziewka, jeno marcypan” – pomyślał Ruprecht i tak się w niej rozkochał od pierwszego wejrzenia, że postanowił w drodze powrotnej dowiedzieć się, co to za waćpanna. Tako też się stało. Po kilku niedzielach, kiedy uroczystości dobiegły końca, Ruprecht do Olkusza przybył, o pannę się dopytał i Mikołaja Albranda o gościnę poprosił. Albrand rad był wielce, że tak znamienity jegomość chce u niego przenocować. Z wielkim podziwieniem spozierał na jego bogaty strój i srogie oblicze, które według Albranda wskazywało na wysokie pochodzenie. Był jeszcze bardziej rad, gdy Ruprecht poprosił go o rękę Dorotki. Wszak o takim człeku zawsze marzył jako o przyszłym zięciu. Przystał więc na to bez wahania.
Wiadomość ta wszakże wielce zasmuciła Dorotkę. Nie podobał jej się ten zalotnik. Tym bardziej nie chciała go na męża, bo marzyła o Janku. Zapłakana zbiegła do piwnicy i usiadła zrozpaczona w kąciku. Wtem jej oczom ukazał się przecudny widok – piękna Pani otulona srebrzystą poświatą uśmiechnęła się do niej i lekko skinęła dłonią. Czyżby to była ta Srebrzysta Pani, o której tyle w mieście powiadano? – pomyślała Dorotka. A powiadali, że jakiś czas temu przybył do Olkusza pewien młodzian i wielce się rozkochał w jednej z olkuskich panien, cudnej i zamożnej córce mieszczanina. Mimo że był ubogi, postanowił pojąć ją za żonę. Obawiał się jednak, co mu odpowie. Mimo to, gdy razu pewnego spotkał ją przechadzającą się w pobliżu Rabsztyńskiego zamku, wyznał jej swe gorące uczucia. Panna jednak, ani na niego nie spojrzała i rzekła mu, że nie wyjdzie za takiego, co to grudki srebra nie ma przy duszy. Rozżalony młodzian odszedł, wkrótce jednak jako gwarek odkrył sztolnię nową i zasobnym człekiem się stał. Wysłał tedy swej wybrance kosz pełny srebrnych cacek, ale nie chciał już by żoną jego została. Skoro serce masz z kamienia, tak, że człowieka pokochać nie potrafisz, może błyskotki pokochasz – kazał jej rzec. Panna zrozumiała, co straciła. Mówiono, że często zachodziła strojona w srebrne ozdoby pod Zamek Rabsztyński i siadywała na kamieniu, przy którym spotkała młodziana. Inni mówili, że niedługo po tym zmarła, inni jeszcze, że zamieniła się w kamień srebrzysty. Ludziska wszakże zgodne były w tym, że co czas jakiś pokazywała się zakochanym i pomagała im w ich sercowych strapieniach. Dorotka, pomna na to wszystko zaufała nieznajomej.
Wstała i chciała się do niej zbliżyć, gdy wtem ściana się przed nią rozsunęła i oczom Dorotki ukazał się kamienny tunel, tonący w mroku. Srebrna Pani powiodła Dorotkę tym tunelem, którego wyjście mieściło się w pobliżu Zamku Rabsztyńskiego. Tam już na Dorotkę oczekiwał jej ukochany Janek. Młodzi padli sobie w objęcia, a kiedy po powitaniu chcieli wyrazić wdzięczność swojej dobrodziejce, nikogo już przy nich nie było, tylko nieopodal wielki głaz srebrzył się w słońcu. Obawiając się pościgu Albranda i Ruprechta postanowili się ukryć. Bynajmniej Ruprecht nie ścigał kochanków. Prędko stracił swój afekt do Dorotki i odjechał do Herrenbergu. Mikołaj Albrand zaś wielce ubolewał nad utratą umiłowanej córuchny i był gotów pobłogosławić jej mariaż z Jankiem, byle tylko do niego wróciła. I tak się też stało. Dorota z Janem, który wielkim mistrzem w złotniczym rzemiośle się okazał, doczekali się potomka Hanusza. Hanusz, jak i jego ojciec, wielki dar posiadał. Wykonywał w srebrze naczynia, misterne ozdoby, łańcuchy i monstrancyje przecudne. Razu pewnego sam król Władysław Jagiełło wszystkie te cuda zobaczył i tak się nimi zachwycił, że młody Hanusz jego nadwornym złotnikiem został. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
A co ze Srebrną Panią? Ponoć ludziska mówili, że ukazywała się jeszcze w Rabsztynie i na olkuskim rynku. Inni jeszcze powiadali, że wielce upodobała sobie piwnicę w tej kamienicy czy to ze względu na historię Dorotki i Janka, czy to ze względu na tajemne przejście, które wielu starało się odnaleźć, ale to już inna historia…